Nie znoszę tych kaczek i kur, które chodzą po
podwórku mojej mamy. Mówiłam jej dzisiaj, że powinna je zamknąć w zagrodzie.
Nigdy nie znosiłam gadów. Oczywiście do jedzenia są dobre. Jak mama przygotuje
pyszny rosołek z kaczki albo kury, to owszem pierwsza się zajadam. Nie lubię
jednak patrzeć na te stworzenia, jak chodzą wszędzie i jest brudno.
Rozmawiałyśmy nawet z mamą, aby przedzielić podwórko siatką na pół. Tym
sposobem będą miały swoje miejsce i nie będą brudzić. Mama twierdzi, że to
dobry pomysł. Oprócz wizyty u mojej mamy, byłam dziś jeszcze u Asi. Fajnie mi
się z nią rozmawiało, dawno nie miałyśmy okazji tak sobie pogadać o wszystkim i
o niczym. Zazwyczaj nie mamy czasu, śpieszymy się a dziś było tak fajnie i
spokojnie. Wypiłyśmy kawę, zjadłyśmy ciasto. Asia ma fajnego synka, uwielbiam
go. Szkoda tylko, że jest niepełnosprawny, ale cóż takie życie. Wiele razy
zastanawiam się nad tym dlaczego dzieci tak muszą cierpieć. Igorek ma Zespół
Downa. Asia mówi, że już nie zdecyduje się na kolejne dzieci. Igor jest
kochany, ale ciężko jest. Dużo choruje, wymaga stałej rehabilitacji. Jest
jednak tak pocieszny, że Asia mówi że nie zamieniła by go nigdy w życiu na inne
zdrowe dziecko. Daje jej tyle radości i miłości.